Zdrowie na włosku. Kryzys puka do NFZ

Do Narodowego Funduszu Zdrowia z miesiąca na miesiąc wpływa mniej pieniędzy ze składek obywateli. W lutym wpływy były niższe od planowanych o 23 mln zł, a w marcu zabrakło aż 54 mln zł. Winę za to ponoszą oczywiście kryzys gospodarczy i związany z nim wzrost bezrobocia. Zdaniem posłów opozycji, nawet średniozamożny Kowalski już dzisiaj ma uzasadnione powody do niepokoju, czy w razie potrzeby na pewno uzyska właściwą pomoc i opiekę medyczną.

W tej chwili jesteśmy przygotowani na niższe wpływy niż zakładano. W tym roku możemy wykorzystywać pieniądze z nadwyżki, które wpłynęły na konta NFZ w 2008 r. Problemy pojawią się, jeżeli trend spadkowy będzie się nadal utrzymywał – stwierdziła wczoraj rzeczniczka NFZ Edyta Grabowska-Woźniak w rozmowie z dziennikarzem PAP. Poinformowała również, że obecnie nie może być mowy o podwyżce wyceny świadczeń medycznych zapisanej w kontraktach ze szpitalami.

Czekanie na decyzję premiera

Informacje te zbulwersowały posłów opozycji.

– Od dawna przestrzegaliśmy rząd, że spowodowany kryzysem spadek dochodów Polaków spowoduje zmniejszenie finansowania służby zdrowia. Mimo to nie podjęto żadnych kroków, żeby zabezpieczyć się przed tym zjawiskiem. Ciągle słyszymy jedynie o konieczności prywatyzacji służby zdrowia. Dzisiaj żądamy od pana premiera decyzji, które zwrócą Polakom poczucie bezpieczeństwa – mówi Bartosz Arłukowicz (poseł niezależny).

Lewicowy projekt reformy służby zdrowia zakładał m.in. dobrowolne przekształcenie szpitali w spółki użyteczności publicznej i podwyższenie składki zdrowotnej w części finansowanej z budżetu państwa tak, by podobnie jak w innych cywilizowanych krajach europejskich na opiekę zdrowotną przeznaczać od 9 do 11 proc. PKB. Tymczasem wydatki na ochronę zdrowia wynoszą dzisiaj w Polsce 6,3 proc. PKB.

Będą niższe kontrakty?

W ocenie ekspertów ekonomicznych obecna sytuacja gospodarcza choć nie doprowadzi do zachwiania stabilności finansowej NFZ, może jednak przyczynić się do ograniczenia dostępności świadczeń medycznych. Mniejsze wpływy ze składki na ubezpieczenie zdrowotne mogą też sprawić, że fundusz obniży wycenę świadczeń medycznych zapisaną w kontraktach ze szpitalami, które w wielu przypadkach obowiązują do czerwca.

– Jeśli NFZ zaproponuje niższy kontrakt, na pewno go nie podpiszę, bo od stycznia wartość punktu za usługi szpitalne zmniejszyła się już o 6 – 7 proc. – twierdzi Marek Balicki, poseł i dyrektor Szpitala Wolskiego w Warszawie. – Wynika to z faktu, że od nowego roku jeden punkt kosztuje 51 zł, podczas gdy w drugim półroczu 2008 r. wartość ta wynosiła realnie ok. 54 zł. Moim zdaniem, jest to niezgodne z ustawą, ale ponieważ mamy rządy Platformy, której prawo, jak rozumiem, w ogóle nie dotyczy, stało się, jak się stało.

W II półroczu 2008 r. szpitale były finansowane dwoma, jak mówią niektórzy, strumieniami pieniędzy. Jeden wpływał do ZOZ-ów z tytułu zawartych z NFZ kontraktów, drugi miał rekompensować podwyżki lekarskich uposażeń.

Wspomniana przez posła Balickiego ustawa gwarantowała, że połączenie tych dwóch strumieni nie może wiązać się z realnym obniżeniem wartości kontraktu. – Tymczasem dzisiaj, żeby uzyskać te same pieniądze co w drugiej połowie ub. roku, musimy przyjąć więcej pacjentów. Dalsze obniżanie kontraktów uważam za niemożliwe – dodaje poseł. – Takie są skutki nieodpowiedzialnej polityki obecnego rządu. Ostrzegałem o tym przy każdej okazji, kiedy jeszcze był czas. Ale wygląda na to, że ten czas się skończył – podsumowuje Balicki.