Nigdy nie występujcie przeciw Rosji

rosja

Jak doktryna Bismarcka ma się do dzisiejszego świata

Nigdy przeciw Rosji! – zalecał swym rodakom Otto von Bismarck, kanclerz Niemiec, na przełomie lat 50. i 60. XIX w. ambasador Prus w Petersburgu. W ówczesnej stolicy imperium spotkał on nie tylko przyszłego rosyjskiego kanclerza, księcia Aleksandra Gorczakowa, ale też hrabiego Karla Roberta Nesselrode’a, w latach 1816 – 1856 ministra spraw zagranicznych cesarstwa rosyjskiego, z pochodzenia Niemca.

Przyszły architekt zjednoczenia Niemiec nauczył się języka gospodarzy, a obserwując kraj i ludzi, doszedł do wniosku, że między Petersburgiem a Berlinem nie ma i nie powinno być w przyszłości jakichkolwiek sporów. Sojusz kajzera z carem – zdaniem Bismarcka – był gwarantem pozycji Niemiec, pokoju i równowagi sił w Europie. W XX w. Niemcy dwukrotnie zlekceważyli ,,doktrynę Bismarcka” – w 1914 i w 1941 roku. 1 września 1939 r. się nie liczy. Pakt Ribbentrop – Mołotow zawarty został w zgodzie z pryncypiami określonymi przez ,,Żelaznego Kanclerza”.

Atak Hitlera na Związek Radziecki skończył się dla III Rzeszy tragicznie. Po I wojnie światowej Niemcy utracili część terytoriów i mocarstwową pozycję. W 1945 r. pokonane, zrujnowane Niemcy utraciły kolejne obszary i zostały podzielone na blisko pół wieku. Do bismarckowskich zasad polityki zagranicznej (Nigdy przeciw Rosji! – uw. autora) wrócił na przełomie lat 60. i 70. kanclerz Willy Brandt. Zainicjował on tzw. niemiecką politykę wschodnią, w ramach której Berlin w czasach zimnej wojny szukał porozumienia ze Związkiem Radzieckim, nawet jeśli budziło to sprzeciw Stanów Zjednoczonych. Polityka okazała się dalekowzroczna. Rozpad Związku Radzieckiego i tzw. obozu socjalistycznego przyniósł Niemcom ponowne zjednoczenie.

Równo 10 lat temu Rosję zrujnował potężny kryzys walutowy. Kraj praktycznie przestał być wypłacalny. Był to też kres oszałamiających karier amerykańskich doradców, ich rosyjskich współpracowników i niemalże bezpośredniego wpływu Białego Domu na Kreml. Dni Borysa Jelcyna, dwa lata wcześniej po raz drugi wybranego prezydentem Rosji, były policzone. Kto przyszedł wówczas z pomocą chwiejącemu się partnerowi?

Ówczesny niemiecki kanclerz Gerhard Schroeder. Za jego sprawą Rosja otrzymała kredyty, pomoc ekspercką i wsparcie polityczne. Kanclerz, początkowo sceptyczny, z czasem odkrył zalety współpracy między Moskwą a Berlinem i stał się jednym z najbliższych przyjaciół następcy Jelcyna, prezydenta Władimira Putina. Rosja odwdzięczyła się Niemcom, dopuszczając ich do swych złóż ropy naftowej i gazu. 10 proc. udziału w Gazpromie mają niemieckie koncerny, a w Rosji działa ponad 4700 niemieckich firm. BMW, Mercedes, a ostatnio Maybach to ulubione marki samochodów rosyjskich oligarchów.

Jeśli ktoś sądzi, że wypowiedzi kanclerz Angeli Merkel w sprawie Gruzji oznaczają odejście od polityki wschodniej Gerharda Schroedera – myli się. Szef niemieckiej socjaldemokracji (SPD) Kurt Beck ocenił ostatnio, że zamrożenie przez NATO dialogu z Rosją w związku z sytuacją w Gruzji jest błędem. Beck skrytykował także porozumienie polsko-amerykańskie w sprawie tarczy antyrakietowej. – To nie do wiary, że niektóre państwa najwyraźniej już zapomniały o doświadczeniach zimnej wojny – powiedział. Jego zdaniem ,,niektóre posunięcia” brytyjskiego rządu tylko zaostrzyły konflikt wokół Abchazji i Osetii Południowej.

Historycy bez trudu odnajdą w wypowiedziach Becka cień opinii niemieckich polityków drugiej połowy XIX w., którzy ostro potępiali działania Imperium Brytyjskiego i Francji wobec Rosji. Być może wspomną też słynną notatkę dla cara Mikołaja II z lutego 1914 r. byłego ministra spraw wewnętrznych Rosji Piotra Nikołajewicza Durnawo, w której przewidział on wybuch I wojny światowej i rozpad imperium. Durnawo pisał, że między Rosją a Niemcami nie ma konfliktu interesów, a Wielka Brytania i Francja chcą wciągnąć kraj w wojnę. Ostrzegał, że Rosja nie jest do niej gotowa, a klęska w starciu z armiami kajzera skończy się wybuchem krwawej rewolucji socjalistycznej i upadkiem domu Romanowów. Car nie posłuchał rad Piotra Durnawo.

Czasy się zmieniają, lecz zasady geopolityki nie. W ostatni poniedziałek portal internetowy tygodnika ,,Der Spiegel”, powołując się na rzecznika niemieckiego rządu, potwierdził informację, iż na 2 października br. planowany jest rosyjsko-niemiecki szczyt w Sankt Petersburgu z udziałem kanclerz Angeli Merkel i prezydenta Dimitrija Miedwiediewa. Niemcy chcą osłabić pozycję Francji. W ostatnich tygodniach prezydent Sarkozy wiele zyskał, doprowadzając do przerwania walk na Kaukazie. Lecz Paryż nie jest konsekwentny. W ubiegłym tygodniu w trakcie kolejnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie Gruzji rosyjski ambasador Witalij Czurkin zapytał swego francuskiego kolegę: ,,Czy podstawą rezolucji Rady Bezpieczeństwa w sprawie konfliktu może być sześciopunktowy plan wynegocjowany przez prezydenta Sarkozy’ego i podpisany przez prezydenta Miedwiediewa?”.

Jean-Maurice Ripert, ambasador Francji przy ONZ, wił się jak piskorz, by nie odpowiedzieć Rosjaninowi. I nie odpowiedział. Kreml już wie, że na Paryż nie może zbytnio liczyć.

Marek Czarkowski (wpis archiwalny z 2008r.) Foto: WikiImages / pixabay