Walczący z mitami

Historia * Kto ma prawo pisać o Poznańskim Czerwcu ‘56

Czy 57 ofiar śmiertelnych – zastanawia się prof. Wiesław Olszewski, historyk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza – to może być dla kogoś za mało, jak na kilka godzin? Chciałby więcej?!

Okazuje się, że tak, to za mało. Komuś potrzebnych jest więcej ofiar. A przecież Poznański Czerwiec 56 dawno znalazł miejsce w wielu syntezach his. Okazuje się, że tak, to za mało. Komuś potrzebnych jest więcej ofiar. A przecież Poznański Czerwiec 56 dawno znalazł miejsce w wielu syntezach historycznych. Czy dopiero podniesienie tego robotniczego buntu do rangi powstania pozwoli go nobilitować? Kogo miałyby obowiązywać kolejne ustalenia, dotyczące coraz większej liczby ofiar? Z pewnością nie pracowników nauki… Prof. W. Olszewski jest promotorem pracy doktorskiej Łukasza Jastrząba o osobach zabitych i rannych podczas wydarzeń Poznańskiego Czerwca 56, na podstawie której młody naukowiec przygotował wydaną ostatnio książkę pt. „Rozstrzelano moje serce w Poznaniu. Poznański Czerwiec `56. Straty osobowe i ich analiza”. Jeszcze zanim publikacja dotarła do księgarń, jeden z miejscowych dzienników opublikował jego artykuły właśnie na ten temat.

  • Wywołały bardzo emocjonalne reakcje, głównie kombatantów, można rzec prawdziwą awanturę w mediach.
    W ostatnich latach nie było publikacji, która wywołałaby aż takie gorące spory. Kilka próbek. „Przechodzą nas ciarki”. „Zakłamał historię i uzyskał za to doktorat”. „Jak w tak szacownej uczelni mogło dojść do obronienia pracy stojącej w rażącej sprzeczności z zeznaniami świadków?”. „Czym powodował się autor pisząc skrajnie tendencyjny i obcesowy artykuł, a potem książkę?”. „Opowiedział mu to wszystko chyba jakiś stary ubek”…
    Ten zarzut, o ubeckim źródle ustaleń Jastrząba, powtarza w „Głosie Wielkopolskim” dr hab. Stanisław Jankowiak, pracownik naukowy Instytutu Historii UAM i naczelnik oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Poznaniu: „Zawarte w pracy Ł. Jastrząba aneksy nie są efektem żmudnych prac autora, ale w większości zostały powielone w oparciu o materiały UB”. „Autor doszedł (…) do budzącego zdziwienie wniosku, że cała prawda na temat Poznańskiego Czerwca zawarta jest w raportach UB (…). Czymś niesłychanym jest dzielenie ofiar Czerwca na te, które zginęły z bronią w ręku i ofiary . (…) Czy więc otrzymaliśmy w efekcie pracy autora rzeczywistą i w miarę kompletną listę ofiar? Niestety, nie.”
    O co poszło? Niespełna trzydziestoletni dzisiaj Ł. Jastrząb od kilkunastu lat interesował się przyczynami i przebiegiem Czerwca ‘56. Zbierał informacje, kontaktował się z rodzinami poległych mieszkającymi w różnych miejscowościach na terenie całego kraju, weryfikował zarówno urzędową, bardzo ogólną, oficjalną listę ofiar jak również imienny wykaz, który pierwszy raz opublikowany został w 1981 r., w drugim obiegu, zawierający 74 nazwiska (to właśnie owa lista weszła do historiografii Czerwca), znajdując poświadczenie każdego zgonu co najmniej w trzech, czterech źródłach archiwalnych oraz u rodzin poległych.
  • Napisał na chłodno pracę, w której tuż przed 50. rocznicą czarnego poznańskiego czwartku dowiódł, że poległo wtedy 57 osób, a nie 74, przy czym tylko jedna z bronią w ręku, rannych zostało zaś ok. 600 osób.
    W 28 przypadkach nie udało się ustalić sprawców śmierci – relacjonuje wyniki swoich poszukiwań Jastrząb. Nawet jeśli doszło do tego przy ul. Kochanowskiego, to owe miejsce nie przesądza od razu, że śmiertelna kula padła akurat z gmachu znajdującego się tam wtedy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego… 12 osób poniosło śmierć z rąk demonstrantów, 8 od kul wojska, 2 cywilów zostało zabitych strzałami z karabinu czołgowego opanowanego przez cywilów, w 4 innych przypadkach za śmiertelnymi strzałami stali milicjanci i funkcjonariusze UB, 1 osoba zmarła w wyniku ran odniesionych w wypadku samochodowym, 1 wpadła pod czołg, a 1 żołnierz wszedł na posterunek wartowniczy bez hasła i został zastrzelony przez wartownika.
    Łukasz Jastrząb burzy martyrologiczny wizerunek walk w Poznaniu owego tragicznego czwartku 28 czerwca 1956 r. Ośmielił się ustalić, mimo iż od lat powtarzana jest opowieść o najbardziej krwawych zdarzeniach właśnie na ulicy Kochanowskiego, że znacznie więcej ofiar śmiertelnych (o 38 proc.) niż wokół gmachu UB, gdzie śmierć poniosło 19 osób, pochłonęła wymiana strzałów na terenie miasta i strzały z punktów ogniowych na dachach i wieżach. Spośród 57 ofiar śmiertelnych 15 osób zginęło w momencie biernej obserwacji zdarzeń, 7 w drodze do domu, 3 szły z wizytą do rodziny. – Zdołałem potwierdzić zupełnie inne fakty, niż dotychczas znane z publikacji – przyznaje się do „winy” Jastrząb. – Z czasem pojawiały się bowiem informacje o 99 ofiarach śmiertelnych, a nawet o ponad stu. Na tym tle zrodził się zarzut wobec mnie, że staram się pomniejszyć znaczenie Czerwca `56, ponieważ gdyby ofiar było więcej, to znaczenie tych wydarzeń też byłoby większe. A ja przecież nie zakwestionowałem, iż poznańscy robotnicy upomnieli się o respektowanie przez ówczesne władze prawa do godności człowieka i suwerenności kraju. Kombatanci doszli jednak do wniosku, że tylko oni są upoważnieni do weryfikowania liczby ofiar.
  • Tymczasem w sprawie Czerwca zabierają głos osoby, które w 1956 r. były dziećmi lub nawet nie było ich jeszcze na świecie, no i tacy właśnie ludzie ośmielają się oceniać znaczenie tych wydarzeń.
    Emocje, które wywołałem, nie rozpoczęły dyskusji merytorycznej. Nie ma polemik naukowych. Nadal zajmuję się naukowo tą problematyką, będę bronił faktów, które ustaliłem. Lista UB jest niekompletna, zawiera błędy. To pan Jankowiak powiela informację UB, zgodnie z którą wszyscy ranni i zabici zostali zakwalifikowani jako uczestnicy, aby stworzyć podstawy do szykanowania ich rodzin. Rodziny ofiar mówią zupełnie co innego…
    Może Łukasz Jastrząb jest za młody, by badać naukowo przebieg wydarzeń Czerwca 56? A jednak w 2005 r. uczestniczył, jako ekspert, w spotkaniach komitetu organizacyjnego obchodów 50. Rocznicy. Do czasu... Zrealizował zlecenie Urzędu Miasta Poznania na opracowanie koncepcji renowacji, upamiętnienia i oznakowania grobów ofiar, dostarczając dodatkowo, poza umową, zdjęcia z wizji lokalnej na poznańskich cmentarzach. Z jego inicjatywy pod pomnikiem z Krzyżami ustawiono tabliczkę informującą o Muzeum Poznańskiego Czerwca56, które znajduje się opodal, w zamku cesarskim. Na spotkania komitetu organizacyjnego przestano go zapraszać po opublikowaniu „wrednych” artykułów, a referat, który miał wygłosić na czerwcowej rocznicowej konferencji naukowej, którą IPN organizuje w Instytucie Historii UAM, został usunięty z programu.
  • Na znak protestu swój udział z tej konferencji wycofał już prof. Krzysztof Rzepa, uznając, iż na takim poziomie oraz wobec jawnej cenzury stosowanej przez IPN nie jest możliwa otwarta dyskusja naukowa.
    – Kombatanci nawet nie wiedzieli, gdzie ofiary zostały pochowane – mówi dr Jastrząb. – To pokazuje stan ich wiedzy. Przewodnicząca jednego ze stowarzyszeń uczestników Czerwca ‘56 przyznała, że przygotowując się do porządkowania grobów (w ramach uroczystości rocznicowych) zapomniano o ośmiu grobach poza Poznaniem. Komitet obchodów zbagatelizował ten problem. Ponieważ postanowiłem błąd naprawić, wykaz wszystkich miejscowości (Skała koło Ojcowa, Żębocin koło Krakowa, Środa Wlkp., Stary Węgliniec koło Zgorzelca, Luboń pod Poznaniem, Wrocław, Długosiodło koło Ostrołęki i Warszawa) przekazałem wiceprezydentowi miasta. Od dawna pozostaję w osobistych kontaktach z rodzinami poległych, zarządcami cmentarzy i proboszczami parafii. Było to konieczne w okresie moich poszukiwań w związku z gromadzeniem materiałów do napisania pracy doktorskiej – opowiada.
  • Książkę Jastrząba pt. „Rozstrzelano moje serce w Poznaniu”, której tytuł został zaczerpnięty z wiersza Kazimiery Iłłakowiczówny, zrazu chciał dofinansować komitet organizacyjny obchodów, co byłoby przecież zupełnie naturalne.
    Ale zrezygnowano z tego zamiaru, zapewne dlatego, że zaczęto obawiać się tzw. słusznego gniewu kombatantów. Ponoć w komitecie obchodów są osoby, które nie chciały, aby ta książka ukazała się…
    – Z ubolewaniem przyjąłem do wiadomości, że prace naukowe i prawdę historyczną coraz częściej akceptuje się w oparciu o to, czy odpowiada ona określonym zainteresowanym osobom i grupom, a więc czy jest dla kogoś wygodna, czy nie – mówi Jastrząb. – Wydania mojej książki podjęło się wydawnictwo z Warszawy, a dofinansowały ją instytucje także mające siedzibę w stolicy: Urząd do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz Instytut Badań Naukowych im. Gen. Edwarda Rozłubirskiego. To dzięki nim ukazało się to moje opracowanie, które systematyzuje problematykę zabitych i rannych, pozwalając wszystkim zainteresowanym dotrzeć do dokumentów.
    – Po raz pierwszy pojawiła się publikacja zawierająca szczegółową analizę dotyczącą poległych i rannych. Za pomocą nowoczesnych metod naukowych stworzona została zarówno mapa zdarzeń Czerwca`56, jak i godzin oraz okoliczności – mówi prof. W. Olszewski. – Skąd zatem tyle emocji? Praca Łukasza Jastrząba jest, okazuje się, niepoprawna politycznie, niezgodna z mitem powstańczo-martyrologicznym. Wskazując na przypadkowość śmierci różnych osób autor nadweręża mit, że w czerwcu 1956 r. w Poznaniu wybuchło powstanie. Zdaniem niektórych, aspekt martyrologiczny został podważony. 57 osób zabitych to dla nich bardzo mało. Jak bowiem ta liczba ma się do strat w powstaniu warszawskim?… Woleliby stu, dwustu, a może tysiąc ofiar, chociaż pewnie byłoby jeszcze lepiej, gdyby liczba zabitych wyniosła, powiedzmy, 10 tysięcy…

(*)Zygmunt Rola

(wpis archiwalny z 2007r.)