Rzeczpospolita agentów

rzeczypospolita agentów

Kolejny sezon polowań na rosyjskich szpiegów został otwarty – Jan Maria Rokita i Roman Giertych zjednoczyli siły w udowodnieniu, iż lewica na czele z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim realizuje interesy paliwowe po myśli Rosji narażając jednocześnie kraj na niebezpieczeństwo.

Umieszczono to w kontekście wiedeńskiego spotkania najbogatszego Polaka Jana Kulczyka z rosyjskim agentem Władimirem Ałganowem sugerując agenturalną działalność prezydenta. Wymachiwanie kagebowskim straszakiem weszło do stałego repertuaru zwalczania przeciwników politycznych i ma w III RP bogatą tradycję.
Wątek radzieckich i rosyjskich specsłużb towarzyszył niemal wszystkim kryzysom politycznym. Gdy nie wiedziano, jak uderzyć w polityczną konkurencję, przydawało się oskarżenie o agenturalne powiązania z wielkim sąsiadem zza wschodniej granicy. Ujawniło się to już w pierwszej toczonej w warunkach demokratycznych kampanii prezydenckiej 1990 r. Lider KPN Leszek Moczulski grzmiał, że nie chce być przedstawicielem „kolaborantów, zbrodniarzy i przestępców przeciwko Polsce”. Swoją kampanię opierał o żądanie postawienia wszystkich żyjących przedstawicieli władz PRL przed sądem za zdradę ojczyzny.

Dwa lata później Moczulski zasłynął „rozszyfrowaniem” w Sejmie skrótu PZPR – „płatni zdrajcy, pachołki Rosji”.
Przed pierwszą turą wyborów w 1990 r. kanadyjski biznesmen z polskim obywatelstwem Stanisław Tymiński oskarżył swoich przeciwników o związki z Rosją. Tadeusza Mazowieckiego nazwał „bardzo czynnym aktywistą w latach pięćdziesiątych, w okresie Stalina”. Zarzucił mu zdradę narodową. Gdy do drugiej tury, obok Lecha Wałęsy, niespodziewanie dostał się Tymiński, role się odwróciły. Media przystąpiły do frontalnego ataku na Tymińskiego oskarżając go o związki z aparatem bezpieczeństwa PRL i libijskim reżimem Kadafiego finansowanym przez ZSRR.
Agenci po raz kolejny pojawili się na horyzoncie w maju 1992 r., gdy Sejm upoważnił ówczesnego ministra spraw wewnętrznych i administracji Antoniego Macierewicza do ujawnienia współpracowników PRL-owskich służb specjalnych na wysokich funkcjach publicznych. Zwolennicy lustracji tłumaczyli, że trzeba to zrobić dla oczyszczenia atmosfery, bo politycy z przeszłością mogą być szantażowani przez obce służby, w tym przede wszystkim rosyjskie. Na słynnej liście Macierewicza znaleźli się przeciwnicy rządu Jana Olszewskiego z prezydentem Lechem Wałęsą na czele, który parę dni wcześniej wycofał swoje poparcie dla rządu Olszewskiego.

Wałęsa odwdzięczył się oskarżeniem o kontakty z SB Zdzisława Najdera, jednego z najbliższych doradców Olszewskiego. Tak rozpoczęła się tzw. wojna na teczki. Były premier toczył ją nawet trzy lata później, gdy w kampanii prezydenckiej 1995 r. atakował zarówno Wałęsę, jak i Aleksandra Kwaśniewskiego twierdząc, że Polską rządzą zdrajcy i obca agentura.

Olszewski postulował nawet przeprowadzenie desowietyzacji w armii i administracji państwowej. Na jego plakatach wyborczych umieszczono wierszyk: „Prezydent o czystych rękach, co przed komuną nie klęka, powstrzyma napór promoskiewski, nazywa się Jan Olszewski”.
Jednak głównym celem ataków z wykorzystaniem rosyjskich agentów była lewica. Na początku lat dziewięćdziesiątych zarzucono Leszkowi Millerowi i Mieczysławowi Rakowskiemu utworzenie SdRP za pieniądze Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Sprawę „moskiewskich pieniędzy” odgrzewano przez wiele lat, za każdym razem uderzając w Millera.

Przed wyborami w 1993 r. przeciwko SLD starano się wykorzystać nawet przywiezione przez prezydenta Rosji Borysa Jelcyna dokumenty na temat historii najnowszej Polski i ZSRR. Dobór materiałów sugerował, że gen. Wojciech Jaruzelski domagał się od Rosjan na początku lat 80. interwencji w Polsce. Wyborcom sugerowano, że liderzy SLD – popierający decyzję o stanie wojennym gen. Jaruzelskiego – związani byli z reżimem radzieckim. O SLD mówiono jak o formacji „agentów z Moskwy”.
Przed wyborami prezydenckimi w 1995 r. Wałęsa nazywał swoich lewicowych przeciwników katami, chciał „rozliczyć stalinowców i pracowników aparatu UB i SB”. W debacie ze swoim najsilniejszym przeciwnikiem Aleksandrem Kwaśniewskim stwierdził, że „hydra komunizmu odrasta”.
Do największego skandalu doszło po wyborach w grudniu 1995 r., gdy okazało się, że Lech Wałęsa przegrał z Aleksandrem Kwaśniewskim. Andrzej Milczanowski, minister spraw wewnętrznych, oskarżył urzędującego premiera Józefa Oleksego o szpiegostwo na rzecz ZSRR, a potem Rosji. Cała Polska dowiedziała się o agencie o pseudonimie Olin. W sprawę zamieszani byli czołowi agenci PRL-owskich służb specjalnych – Marian Zacharski, Bogdan Libera, Wiktor Fonfara i Henryk Jasik, którzy przez wiele miesięcy zbierali kwity na Oleksego. Wówczas też pojawił się po raz pierwszy na polskiej scenie politycznej agent rosyjskich służb specjalnych Władimir Ałganow, od którego próbowano wydobyć informacje, że premier jest szpiegiem. Jak się wkrótce okazało, materiały zamiast oskarżać polityka SLD uderzały w prawicę i obóz Wałęsy. Wskazywały bowiem, że tzw. sprawa Oleksego była jedną wielką prowokacją wymierzoną w lewicę i Aleksandra Kwaśniewskiego. Nic dziwnego, że prawica gwałtownie atakowała opublikowanie białej księgi o sprawie Oleksego. Wynikało z niej, że według materiałów zebranych przez Milczanowskiego premier nie może być agentem Olinem. Sprawę zbadały zarówno prokuratura, jak i sejmowa komisja śledcza, ale sprawę umorzono. Oleksy jednak stracił stanowisko premiera.

Wkrótce po zaatakowaniu Oleksego tygodnik „Wprost” opublikował tekst „Wielka gra” o tym, jakoby w lewicowych elitach byli inni, oprócz Olina, agenci Moskwy. Później sugerowano, że pod pseudonimem Kat może ukrywać się Aleksander Kwaśniewski, a Minim – Leszek Miller. Obu próbowano powiązać z Ałganowem. Dziennik „Życie” informował np., że Miller wraz z Aleksandrem Kwaśniewskim i Ałganowem brał udział w obchodach 1 maja 1987 r. w Skierniewicach. „Życie” w głośnym tekście „Wakacje z agentem” sugerowało prezydentowi powiązania z rosyjskimi specsłużbami.

Wraz z rosnącymi słupkami w sondażach Samoobrony w prasie pojawiły się sugestie na temat związków partii Andrzeja Leppera z Rosją. W marcu br. w ramach starcia „barbarzyńców” ze „złodziejami” Jan Maria Rokita zaatakował na falach Radia Zet Leppera sugerując, że za jego działalnością stoi Moskwa. Podczas licznych wizyt w Rosji – zdaniem Rokity – kazano Lepperowi „zwalczać ideę polskich rezerw dewizowych”, co leżało w interesie Rosji.
„Gazeta Wyborcza” nagłośniła kilka miesięcy temu wizytę Leppera w Moskwie na zaproszenie wiceprzewodniczącego Dumy Siergieja Baburina. Przypomniano, że Baburin jest nacjonalistą i organizował antykatolickie demonstracje, a wśród zaproszonych gości znajdował się Borislav Miloszevic, brat byłego prezydenta Jugosławii Slobodana Miloszevicia, wspieranego kiedyś przez Rosję. W maju 2004 r. „Super Express” napisał, że Samoobrona finansuje pismo „Forum Psychologiczne” powiązane rzekomo z ludźmi z rosyjskich służb specjalnych. Finansowanie ma polegać na masowym wykupywaniu przez Samoobronę tysięcy egzemplarzy „FP”. Z pismem próbowano też powiązać Piotra Tymochowicza, specjalistę od kreowania wizerunku, który współpracował z Lepperem. Ostatnio wzięto na tapetę Bolesława Borysiuka, kandydata na ministra spraw wewnętrznych w „rządzie cieni” Samoobrony. Według „Rzeczpospolitej”, przez spółkę Halex założoną m.in. przez Borysiuka „przewijali się głównie wysocy rangą polscy wojskowi i byli białoruscy dyplomaci” mający związki ze specsłużbami ze Wschodu.

W ubiegłym tygodniu przedstawiciele opozycji domagali się przedstawienia informacji o powiązaniach najważniejszych osób w państwie z przedstawicielami rosyjskich służb specjalnych. Lewica mogłaby się odwdzięczyć podobnym wnioskiem dotyczącym prawicy. Borys Jelcyn w książce „Notatki prezydenta” napisał: „Przywiozłem Lechowi Wałęsie (wówczas prezydentowi – przyp. red.) kopie dokumentów komisji Susłowa (…). To było całe dossier na „Solidarność”. Polscy i radzieccy czekiści rozłożyli na czynniki pierwsze całą prawdę o liderach ruchu robotniczego. Niekiedy te dokumenty strasznie było czytać – aż tak bezwzględny był „kagebowski” rentgen. Trzepnąłem w teczkę i powiedziałem: „Tu jest wszystko. Bierzcie”. Wałęsa z lekka zbladł”. Aleksander Oskin, były dyplomata radziecki pracujący w Polsce, nazywany „jednym z trzech wybitnych szpiegów radzieckich w Polsce”, napisał w gazecie „Raboczaja Tribuna”: „Od 1986 r. najbliżsi intelektualni doradcy Lecha Wałęsy zaczęli nawiązywać kontakty z pracownikami ambasady radzieckiej: spotykali się potajemnie, pili wódkę, przekazywali przez nas sygnały do Moskwy. Jakie? Różne. Na przykład taki: niech się Kreml nas nie obawia, niech nas dopuści do władzy… Oto gdzie była plejada informatorów!”.

Rosyjscy szpiedzy w III RP

• W 1993 r. UOP zatrzymał Marka Zielińskiego, byłego funkcjonariusza MSW. Zieliński przyznał w śledztwie, że kilkanaście lat współpracował z GRU (radzieckim wywiadem wojskowym), używając pseudonimu Rudy.
• W 1999 r. zatrzymano trzech emerytowanych oficerów Wojska Polskiego pod zarzutem szpiegostwa na rzecz ZSRR i Rosji w latach 1981 – 1993. Jak donosiła prasa, zdemaskował ich przewerbowany rosyjski dyplomata.
• Pod koniec 2003 r. ABW we współpracy z WSI zatrzymała oficera Wojska Polskiego podejrzanego o szpiegostwo, również na rzecz Rosji. (AR)

Agent na ekranie

Temat radzieckich i rosyjskich agentów, często równocześnie powiązanych z mafią, inspirował wielu polskich reżyserów.
• „Psy”, reż. Władysław Pasikowski, 1992. Policjanci walczą z gangsterami współpracującymi z byłymi agentami KGB.
• „Psy 2. Ostatnia krew”, reż. Władysław Pasikowski, 1994. Rosyjski dyplomata i agent wywiadu jest organizatorem przemytu polskiej broni do byłej Jugosławii.
• „Ekstradycja”, serial TV, reż. Wojciech Wójcik, część I – 1995, II – 1996, III – 1998. Policjant Olo Halski (Marek Kondrat) ściga gang, który rozprowadza heroinę dostarczaną przez Zajcewa, byłego pułkownika KGB. Zajcew zostaje zlikwidowany przez mafię rosyjską, za którą stoi Boss (grany przez Lwa Rywina).
• „Gracze”, reż. Ryszard Bugajski, 1995. Do Warszawy przybywa terrorysta prowadzony przez KGB. Przygotowuje zamach na Lecha Wałęsę.
• „Operacja Koza”, reż. Konrad Szołajski, 1999. Polski uczony pracuje nad wynalezieniem środka umożliwiającego zamianę osobowości. Preparatem zainteresowane jest KGB. Naukowca szpieguje rosyjska agentka. (MT)

Piotr Skura (wpis archiwalny z 2005r.) f: Vintagelee / pixabay